„Ludzie Północy. Czy pomyśleliśmy, że ludzie Północy stanowią na naszej planecie wyraźną mniejszość? Kanadyjczycy i Polacy, Litwini i Skandynawowie, część Amerykanów i Niemców, Rosjanie i Szkoci, Lapończycy i Eskimosi, Ewenkowie i Jakuci – lista co prawda niepełna, nie jest tak bardzo długa. Nie wiem, czy obejmuje ona w sumie więcej niż pięćset milionów ludzi: mniej niż dziesięć procent mieszkańców globu. Natomiast ogromna większość żyje w cieple, całe życie grzeje się w słońcu. Zresztą człowiek narodził się w słońcu, jego najstarsze ślady znaleziono w ciepłych krajach. Jaki klimat panował w biblijnym raju? Panowało wieczne ciepło, wręcz upał, tak że Ewa i Adam mogli chodzić nago i nawet w cieniu drzewa nie czuli, żeby było im chłodno.”
– fragment książki „Heban” – autorstwa Andrzeja Kapuścińskiego.
„Opatulenie”
W Polsce niemalże ciągle chodzimy zakryci.
Zakryci w skarpety, majtki, spodnie, koszulki, bluzy, swetry, kurtki, czapki i inne takie…i tylko niewielka część naszego ciała przez większość miesięcy w roku jest trochę odkryta.
Odkryta na ledwie docierające z za grubej warstwy utrzymującej się miesiącami chmur, słońce. W zasadzie to słońca nie widać. Ot na kilka godzin robi się trochę jaśniej niż w nocy a po południu znowu zapada mrok.
Obecnie kiedy klimat na Ziemi zmienił się diametralnie, spotęgowana tęsknota za blaskiem napawa refleksją…
W grudniu zamiast pięknej bieli śniegu i mrozu mamy potrojoną jesień, tak – potrojoną, bo jesienią była jesień, a potem przyszła kalendarzowa (jedynie) zima i ta jesienna jesień stała się …zimową jesienią, ale spotęgowaną, bo jest zimniej, mokrzej i ciemniej niż jesienią a mżawka utrzymuje się nie raz przez cały tydzień, chmury są grubsze niż jesienią a do naszych opatulonych i zakrytych ciał dociera jeszcze mniej słońca. Do tego spora część ludzi w tym klimacie dodatkowo śpi w ubraniu. Sklepy prześcigają się o coraz to nowsze kolekcje piżam. I tak zakryci w nocy, zakryci w dzień prawie nie widzimy swojego ciała a ono nie widzi słońca, czyli naturalnej witaminy D3. I jeśli to jest świadomy wybór, to ok, ale spora część ludzi żyje tak bez zastanowienia się czy może być inaczej.
I to o czym pisał Pan Kapuściński w swojej książce – tak żyje tylko drobna część mieszkańców naszej planety. Tak żyją ludzie północy czyli jakiś maksymalnie miliard osób. Pozostałe 6-7 miliardów ludzi pławi się w blasku, ciepełku i słońcu…ale uznaliśmy że tak mają wszyscy bo w swym opatuleniu nie widzimy punktu odniesienia i nie poddajemy tej sytuacji żadnej refleksji. Ot, mamy przez dwa – trzy miesiące coś co trochę przypomina lato, a potem osiem miesięcy jesieni w tym trochę zimy (nie wszędzie w Polsce).
A może by tak nie czekać na blask tylko udać się w jego stronę?
Są miejsca na planecie, gdzie życie jest 2-3 razy tańsze niż w Polsce, jest też łatwiejsze pod wieloma względami i nie musisz nosić skarpet ani piżam…
Do Mu Ko Ang Thong National Marine Park (zdjęcia) możesz dostać się chyba jedynie poprzez jednodniową wycieczkę zorganizowaną i do tego potrzebne jest lokalne biuro podróży. I chociaż biur podróży unikamy jak ognia, to w tym przypadku był to strzał w 10.
W moim poczuciu wyprawa tutaj to obowiązkowe must have każdemu kto odwiedza ten piękny kraj. W ciągu jednego dnia doświadczysz Snorkelingu, pływania morskim kajakiem, pysznego obiadku, morderczej wspinaczki, zapierających dech widoków, małp, kokosów i wielu innych smaczków…ale przede wszystkim doświadczysz ludzi, ich wspaniałego podejścia, ludzi od pokoleń zamieszkujących krainę słońca i uśmiechu…